Polityka Polityka

Polska nic nie może przeciwstawić Rosji na Morzu Bałtyckim

Źródło obrazu: voentelecom.ru
 

Polscy eksperci wojskowi twierdzą, że nowe kompleksy przeciwokrętowe Lotnictwa marynarki wojennej Polski położą kreskę „dominacji” Rosji na Morzu Bałtyckim. Czy naprawdę nowe kompleksy rakietowe mogą zakłócić równowagę sił w regionie Morza Bałtyckiego, zwłaszcza w warunkach, gdy w regionie Morza Bałtyckiego są wdrażane strategiczne projekty infrastrukturalne, w tym „Nord Stream - 2”, – o tym portalowi analitycznemu RuBaltic.Ru opowiadał ekspert wojskowy, dyrektor magazynu „Arsenał Ojczyzny” Aleksiej LEONKOW.

- Pan Leonkow, polski ekspert wojskowy Maksymilian Dura w artykule dla portalu Defence 24 oświadczył, że przeciwokrętowe rakiety NSM (Naval Strike Missile), które ma w swoim arsenalu batalion rakietowy przeciwokrętowej przybrzeżnej obrony Polski „pochowały nadzieje Rosjan” na kontrole nad szlakami morskimi na Bałtyku. Czy zgadza się Pan z tą oceną?

- Absolutnie się nie zgadzam. Osobne rozpatrywanie wyłącznie jednego z wielu rodzajów broni i stwierdzenie, że jest to kluczowy element, który kształci politykę militarno-techniczną na przestrzeniach Bałtyku jest po prostu ignoranctwem. Przecież to nie jest terytorium wyludnione. Tu stacjonuje ogromna liczba kompkeksów uzbrojenia. One właśnie odpowiadają za regulację bezpieczeństwa na danym obszarze wodnym.

To są kompleksy przybrzeżne, o których mówił ekspert, to jest lotnictwo morskie, to są okręty oraz operacyjno-taktyczne kompleksy rakietowe, jeśli mówimy o obwodzie Kaliningradzkim. Dodajmy do tego systemy obrony powietrznej (ETC) i wojny elektronicznej (EW) – i okazuje się, że kompleks obrony wybrzeża nie jest decydującym elementem w regulowaniu nawigacji i dominacji w morskim lub technicznym teatrze operacji wojskowych.

Jeśli on będzie jedyny, to nawet początkowe jego zastosowanie do okrętow posiadających kompleksy obrony powietrznej nie zawsze doprowadzi do pożądanego wyniku.

Odpowiednie działania, na przykład, na obszarze Bałtyku, mogą być kilkukrotnie skuteczniejsze, niż wyniki, które według tego specjalisty stara się osiągnąć Polska dzięki przeciwokrętowemu kompleksowi.

Te kompleksy o zasięgu do 220 km nie są naddźwiękowe. Kraje NATO i ich sojusznicy nadal nie posiadają naddźwiękowych rakiet przeciwokrętowych. Te kompleksy, które ma Rosja  – „Onyks” oraz „Jachont” zostały stworzone zgodnie z zasadą naddźwiękową. Kompleks „Cyrkon”, który ich zastąpi, generalnie idzie z prędkością hipersoniczną.

Należy rozumieć, że poddźwiękowe kompleksy nie są spisywane z programów uzbrojeń i nadal wykonują swoje zadanie. Oto kwestia technologii: w jaki sposób ten rodzaj amunicji spełnia swoje zadanie i jak trafia na obiekty morskie, po jakiej trajektorii i zgodnie z jakim programem. Czy środki obrony powietrznej na pokładzie statków są w stanie zapobiec porażce (postawić ogień zaporowy czy zestrzelić te rakiety) – to jest kwestia otwarta.

Te systemy obrony powietrznej, które są włączone do uzbrojenia sił morskich Rosji są w stanie to zrobić – zestrzelić poddźwiękowe rakiety przeciwokrętowe na wysokości poniżej 10 m, dokonywać skomplikowanego manewrującego podejścia do celów, z różnych azymutów jednocześnie atakować  jeden  okręt. Opracowaliśmy tę technologię.

Jeśli Polska chce zagrać w bitwę morską – popełnić akt agresji przeciwko jądrowemu mocarstwu – skończy się to źle.

Muszą to zrozumieć. Oświadczenie tego specjalisty graniczy z opinią propagandystów, którzy położyli kreskę dominacji Rosji na Bałtyku. Rosja nie dominuje na Bałtyku i nigdy nie dążyła do tego. Budujemy naszą obronę w regionie Morza Bałtyckiego od obwodu Kaliningradzkiego lub wyjść z portów Sankt Petersburga w celu obrony, a nie po to, żeby atakować. Wszystko, co budujemy w kategoriach morskich lub wojskowo-technicznych, ma charakter defensywny.

- Strategia rozwoju Sił Zbrojnych Polski do 2032 r. ma na celu znaczne zwiększenie składu krajowych sił morskich, w szczególności przyjęcie do uzbrojenia 3 okrętów podwodnych, 4 fregat, 6 trałowców i 2 dywizji przybrzeżnych kompleksów rakietowych. Czy militaryzacja Polski stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa wojennego Rosji?

- W zasadzie nic się nie zmienia. Obrona Rosji jest tworzona z uwzględnieniem nie tego, co się robi w Polsce, ale co robi się w całym bloku NATO.

Flota Aliansu posiada pewną liczbę statków, które łącznie mają pewną przewagę ilościową nad Flotą Bałtycką. Ale ta przewaga jest rekompensowana przez dodawanie do Floty Bałtyckiej innych rodzajów broni, które zamieniają przewagę liczbową w liczbę trafionych celów.

Jeśli, nie daj Boże, Polska planuje rozmieścić rakiety średniego zasięgu z głowicami nuklearnymi i wystrzelić coś w kierunku Rosji, wtedy odpowiedź na to będzie analogiczna – nuklearna. 

- W lipcu 2018 r. ekspert Rady Atlantyckiej, Magnus Nordenman, nazwał Region Morza Bałtyckiego „kluczową strefą tarć” między Rosją a Sojuszem Północnoatlantyckim. W jaki sposób będą się rozwijać wydarzenia w regionie Bałtyckim w przypadku pełnego konfliktu zbrojnego między Rosją a państwami NATO? 

- Dzięki kompleksom, które obecnie już mamy, obszar wodny Morza Bałtyckiego można przestrzelić wzdłuż i wszerz.

Każda flota, która zbliża się na odległość uderzenia do naszych granic, zostanie zatopiona. Zatopiona nie tylko przez rakietowe środki przeciwokrętowe, ale także za pomocą lotnictwa i okrętów podwodnych, które również mają broń rakietową. 

Obecnie tworzony jest kompleks środków, które mogą poradzić sobie z każdym przeciwnikiem, który myśli o zagrożeniu naszych granic i naszej suwerenności z Bałtyckiego obszaru wodnego. 

Tarcie i demonstracja mocy będą kontynuowane. Ale każdy konflikt, który się rozpocznie na Morzu Bałtyckim, dość szybko się skończy. Jedyną rzeczą którą trzeba zrozumieć: począwszy od regionu Bałtyckiego, może przekształcić się do innego, bardziej globalnego konfliktu.

Ci, którzy zdecydują się na ograniczoną wojnę z Rosją, będą musieli zrozumieć, że najłatwiejsze jest rozpocząć wojnę i najtrudniejsze – ją skończyć. Ta wojna, która być może zacznie się od użycia zwykłej broni, może zakończyć się użyciem broni jądrowej. 

- Czy stopniowa militaryzacja Bałtyku stanowi zagrożenie dla dużych projektów infrastrukturalnych w regionie Morza Bałtyckiego, na przykład dla Nord Stream - 2?

- Militaryzacja regionu postrzegana jest jako zagrożenie dla komunikacji. Kraje europejskie, biorące udział w projekcie, powinny zdawać sobie sprawę, że zaszkodzi to ich gospodarce i inwestycjom w Nord Stream - 2. 

Europejczycy zainwestowali już w Nord Stream - 1, który dostarcza im gaz, dzięki czemu nie marzną w zimie, a ich gospodarka nadal działa. 

Nord Stream - 2 pozwoli Niemcom i Francji poczuć się swobodniej i mniej zależnie od innych dostaw energii. Jak wiadomo, program elektrowni jądrowych w Europie jest zwinięty. Alternatywne źródła energii, które przez długi czas były przedstawione jako zamienniki paliwa jądrowego, nie sprawdziły się. 

Obecnie jedynym źródłem energii, które pozwala im wytwarzać energię elektryczną i ciepło, jest gaz. Rurociąg jest najbardziej tanim sposobem dostarczania niż statki ze skroplonym gazem ziemnym.

Europa musi mieć świadomość, że wszelkie konflikty, dotyczące komunikacji, które zapewniają życie i dobrobyt ich gospodarek, nie skończy się dla nich dobrze. Obecność dwóch Nord Stream i innych komunikacji jest jednym z gwarantów utrzymania Europy od lekkomyślnych kroków.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: